Drodzy postcrosserzy, drodzy listonosze, drodzy podróżnicy, drodzy optymiści, drodzy pesymiści, drodzy wy!
Dobre 4 lata temu założyłam tego bloga, żeby dzielić się ze światem moim hobby, jakim jest postcrossing. Mimo tego, że po roku musiałam zawiesić moją pasję, bloga nie likwidowałam, bo wiedziałam, że jeszcze kiedyś zakrzyknę "Honey, I'm home!".
Był zimowy wieczór, piłam napar z pokrzywy i przeglądałam stare zdjęcia, gdy w ręce wpadł mi zapas pocztówek. Zapas pocztówek starannie wybranych, z trudem wyszukiwanych, pozostawionych z myślą, że ucieszą kiedyś czyjąś skrzynkę. I nigdy nie wysłanych. Przecież im tego nie zrobię, muszę je wysłać!
Naprawdę tęskniłam za dniami pełnymi niespodzianek. Bo taki jest postcrossing - czy to od strony wysyłania (kogo, kogo, kogo dziś wylosuję? Ile kilometrów przebędzie moja kartka? W ilu rękach po drodze zagości?) czy to od strony odbierania oczywiście. Więc wracam, by móc się dziwić! :)
3 lata temu zawiesiłam działalność - statystyki będę jednak prowadzić ciągle. Musiałam zatem wprowadzić te pocztówki, na opisanie których nie miałam wcześniej już czasu (105-140). Nie są one opisane rozwlekle, ale w normalnym trybie będzie już to wyglądać nieco inaczej. Zamierzam wrócić do początkowej formy prowadzenia bloga, z ciekawostkami, odczuciami, przemyśleniami i z tym, co drodzy postcrosserzy chcieli mi przekazać. A nawet zamierzam iść dalej - zgodnie z ideą postcrossingu otwieram się na świat. Kilka słów dla non-polish speakers również się znajdzie :)
Więc niezależnie czy ślesz kartki, czy ciekawi Cię "co ta wariatka znów wymyśliła", czy jesteś tu zupełnie przypadkiem... Witam Cię :)
Dear postcrossers, dear postmen, dear travellers, dear optimist, pessimist... dear you!
Four years ago I've started to keep this blog. Why? I wanted to share my passion with the whole world. A passion, which is postcrossing. Despite the suspension of this great activity, I didn't "turn off" my blog, because I felt that someday I'd say "Honey, I'm home!".
And now, after three years' break, I'm back!
Twas the night before Christmas... oh no, wait a minute! It was three days ago. I was sitting with a cup of tea in one hand, holding photos in this another one (it was left, I suppose). I've started to rummage trough boxes to find more photographs... And then I've found my red box. Yup, inside were postcards. Empty "I wish I'll send you someday" postcards. Then, in one second, I've decided! I can't hide these postcards anymore! I HAVE TO send it! They have to go! Go to China, go to Germany, go to Indonesia, do to Swenden...
I really missed all those feelings. Feelings of everyday surprises. Because that's why postcrossing exsist, isn't it?
And that's why I'm here.
So hello my dear, whoever you are! Take your cup of tea and admire. I have a whole world in my little pink room.